Od 26 lutego do 2 marca umiejętności jazdy na nartach i snowboardzie doskonalili uczestnicy wyjazdu na Białą Szkołę.
Uczniowie klasy 2c i grupa uczniów z innych klas wraz z nauczycielami – instruktorami, przebywali w Białce Tatrzańskiej.
Oto relacja uczestnika wyjazdu, Huberta Pragerta.
Białka tatrzańska, czyli o tym jak okiełznać narty
Naszą podróż faktycznie rozpoczęliśmy już dawno. Poczucie ekscytacji, które towarzyszyło nam już od pewnego czasu w murach szkoły, osiągnęło swoje apogeum w autokarze. Każdy nie mógł się doczekać wyprawy w góry, więc nie było mowy o spokojnym przesiedzeniu 8 godzin w fotelach pojazdu, którego, już od momentu wprowadzenia się weń Rejaków, rozsadzała muzyka. Jazda przy akompaniamencie gatunków wszelkiej maści opłaciła się, ponieważ już tego samego dnia, na horyzoncie zdarzeń wymalował się nasz pensjonat – ciepły i surowy zarazem, zaprawiony w boju ale niewinny w aparycji. Przywitał nas architekturą wszelkiej maści, dość powiedzieć, że fan każdej formy projektowania przestrzeni znalazłby tu coś dla siebie. Po smacznej kolacji i miłym przyjęciu oraz rozdysponowaniu pokoi, każdy udał się na spoczynek nie mając pojęcia co czego go następnego dnia.
A następny dzień zwiastował profil całego wyjazdu. Szybki podział na grupy względem zaawansowania czy sprzętu na którym będziemy jeździć był płynnym przejściem do wyczekiwanego przez wszystkich momentu – jazdy na nartach (albo snowboardzie!). Niektórzy zaczynali, a niektórzy kontynuowali swoją wieloletnią przygodę ze śnieżnym szusowaniem, jednak to co było niezmienne w obu tych przypadkach, to to, że każdy się wyśmienicie bawił. Zarówno uczniowie jak i nauczyciele świetnie bawili się nie tylko podczas poznawania nowych tras, ale i siebie nawzajem. W takich momentach trudno zapobiec integracji i zacieśniania szkolnych przyjaźni. Po wszystkim nastąpiło to czego każdy po wysiłku fizycznym by zapragnął – termy. Powiedzieć, że zrelaksowały to nie powiedzieć nic. Umęczone ciała odżyły podczas tej półtora godzinnej kąpieli. Wypoczęci, zmęczeni i szczęśliwi (tak, wszystko na raz) z przyjemnością wróciliśmy do pensjonatu, zasypiając do okrzyków ze stoku i szumu wody z solanki, które ciągle się za nami ciągnęły.
Drugi dzień na stoku był po prostu bardziej, szybciej i mocniej, ale w drugiej połowie dnia już nieco inaczej. Otóż udało nam się zwiedzić Zakopiańskie Krupówki, które swym czarem dostarczyły nam piękna i estetyki, które zostały z nami do końca wyjazdu. Po powrocie czekała na nas miła niespodzianka – sprzęt do dźwięku na Sali z bilardem okazał się działający, wiec jak można się domyślić, postanowiliśmy z niego skorzystać przed snem i dać upust resztkom energii w tańcu.
Dzień trzeci i ostatnie chwile jazdy po stoku. Każdy już na poziomie średnio-zaawansowanym, wykorzystał czas najlepiej jak potrafił dając popis swoich umiejętności na śnieżnobiałych falach. Niestety pożegnanie ze szczytami musiało w końcu nastąpić, więc w celu jego osłodzenia, znów wybraliśmy się na termy gdzie oprócz wylegiwania się, skrystalizowaliśmy także swoją młodość w kilku minutowej tabacie. Po powrocie i kolacji, ozdobiliśmy noc ostatnią już dyskoteką.
W dniu wyjazdu, ciężko nam się było pożegnać z tatrami. Przemiła obsługa, dobre jedzenie i wspaniała atmosfera nie ułatwiały tego zadania. Jednak Ostatecznie musieliśmy wyjechać. Na otarcie łez pozostała nam wizyta w Krakowie, podczas której poznaliśmy topografie miasta i co chyba najważniejsze, obkupiliśmy się w obwarzanki. Ostatecznie, po kilku godzinach jazdy, znowu, ujrzeliśmy mury naszej szkoły. To był koniec wyjazdu.
Z tego miejsca musimy oczywiście podziękować naszym nauczycielom i gronu pedagogicznemu za zorganizowanie tak wspaniałego wyjazdu i mieć nadzieję, że następne wycieczki pod ich opieką będą równie udane.
No to co? Do zobaczenia za rok!